Mam wrażenie , że przez ostatni rok wypłakałam tyle łez, że ich ilość spokojnie wystarczyłaby do zapełnienia kilku mórz. Staram się żyć normalnie, myśleć racjonalnie, nie słuchać DŻEMU i nie otwierać folderu zamieszczonego na pulpicie zatytuowanego "Patryk". Staram się, choć nie zawsze mi to wychodzi. Nikomu nie wspominam o tym, co dzieje się z moją psychiką. Nie chciałabym , by uważano mnie za idiotkę.
Przyzwyczaiłam się już do monotoni myśli. Wiem, że wspomnienia nigdy ni znikną, po prostu tego nie chcę. Mogę godzinami rozmyślać nad tym, co było, co nigdy nie wróci.. O każdej pięknej chwili szczęścia.
Pamiętam, że po śmierci Patryka zapytałam przyjaciółkę "Jak nazywa się ta choroba, kiedy myśli się tylko i wyłącznie o jednym człowieku, kiedy płacze się na samą myśl o tym, że Go nigdy nie zobaczę, kiedy poczucie wartości istnieni spada wraz ze śmiercią drugiej osoby" . Szukałam odpowedzi na tak banalne pytanie, kiedy możliwa jest tylko jedna.. "To nie choroba, Ty Go po prostu pokochałaś" . Te słowa zostaną mi w pamięci na zawsze, tak samo jak wspomnienie panicznego napadu śmiechu na wiadomość o tym, że ON nie żyje.
Justynko, przepraszam, że kazałam Ci się wtedy wynosić. Przepraszam , że przez kilka miesięcy nie było ze mną normalnego kontaktu, przepraszam za wszystko..
Mimo milionów zapewnień, że "Tam Mu jest lepiej" , że "On żyje w naszej pamięci" i że "Jeszcze się kiedyś spotkamy" , tęsknię strasznie wylewając kolejne litry łez.
10 miesięcy temu byłeś wśród Nas..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz