ale za to nadrabiała uśmiechem " - nie spodziewałam się ZUPEŁNIE takiego fragmentu. :)
Coś w tym jest, faktycznie z dnia na dzień mam coraz mniej do powiedzenia.
Może trochę za bardzo wzięłam do serca swoje własne słowa, by nie przyzwyczajać się do ludzi. Staram się przechodzić obok, zrobić to, co mam do zrobienia i wyjść tak by nikt nie zauważył, że tam byłam. Monotonny schemat, zawsze to samo. Tęsknię za tymi czasami, kiedy opowiadałam ludziom o każdej minucie życia, emocjonowałam się wszystkimi drobnymi sprawami i wiecznie miałam swoje zdanie. Dziś to co mam do powiedzenia, spisuję tylko w tym nędznym blogu, by innym nie zabierać czasu. Owszem, czasem na siłę wcisnę swoje zdanie w cudzą rozmowę, tak dla zasady , by ludzie nie zapomnieli, że jeszcze tu jestem. Czasem nawet potrafię zmusić się do uśmiechu, ale to z mojej strony często ogromny wysiłek psychiczny.
Powoli staję się nikim - pocieszające jest to, że Ci którzy znali mnie będąc dzieckiem, nie wierzą w te słowa.
Dziś już nie proszę Boga by zabrał mnie do Ciebie ,
dziś pragnę by przywrócił mi moje dawne życie.
Życie wiecznie uśmiechniętej optymistki z ambicjami i marzeniami do spełnienia.
Moja (niegdyś) MałaŻonka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz